Utopia dla realistów – Rutger Bergman

Utopia dla realistów – Rutger Bergman

Książka z 2016 roku wydana w Polsce w 2018. To ważne daty, bo dziś w pandemicznym świecie, czyta się ją zupełnie inaczej. Świat (wydawać by się mogło, że ten ograniczony do bogatych państw) dla autora to – spokój, dobrobyt, wręcz bogactwo i ciągły rozwój. Bazując na danych z gapminder.org (patrz: książka Factfulness), autor rozciąga te statystyki na cały świat i udowadnia, że statystycznie jednak wszyscy są, tzn. mogą być bogaci. Na tyle bogaci, aby odrobinę inaczej podzielić to bogactwo i tu zaczyna się utopia. Dla Polaków, którzy w latach 90 zderzyli się, (po półwieczu czegoś, co nazwać można gospodarką centralnie planowaną), z brutalnym wolnym rynkiem – wizje autora mogą szokować.

Ale Bergman to urodzony 1988 roku mieszkaniec jednego z najbogatszych państw – Holandii. Główne tezy „Utopi dla realistów” – to: rozdawajmy ludziom pieniądze, skróćmy czas pracy co najmniej o połowę i zlikwidujmy granice.

Tak – rozdawać pieniądze, nie płacić za pracę ale zapewnić dochód podstawowy, taki umożliwiający normalne, godne życie. Autor analizuje historię, przytacza wyniki eksperymentów z dochodem podstawowym (takich mały utopii np. w Kanadzie, Finlandii, czy pomysłów prezydenta Nixona, aż po realne pytania referendalne w Szwajcarii z 2016 r.) oraz różnych działań opierających się na walce z ubóstwem. Podaje argumenty obalające znaną nam wszystkim koncepcję, że lepiej dać biednemu wędkę, niż rybę. Według niego (w dużym uproszczeniu) lepiej dawać małą rybkę, codziennie niż raz drogą wędkę, bo zwykle to dawanie nie kończy się na jednym razie.

„Utopia” nie jest tu bezkrytyczna, autor wyraźnie widzi jak opiekuńczym krajom coraz bliżej do orwellowskiego państwa policyjnego i jak traktują obywateli, po kawałku zabierając im wolność, w zamian za swoją tzw. opiekę.

Kolejna teza to 15 godzinny tydzień pracy. Z jednej strony jest możliwy, tu autor odwołuje się do maszyn, sztucznej inteligencji, starzejącego się społeczeństwa, ginących zawodów, ale także do wpływu czasu wolnego (czyli czasu na wydawanie pieniędzy) na rozwój gospodarczy. Te 15 godzin to nie współczesny pomysł, a prognoza samego J. M. Keynesa, który w 1930 roku stwierdził ze za 100 lat (czyli w nieodległym już roku 2030) będziemy pracować tylko 15 godzin tygodniowo i to w wystarczy, aby gospodarka kwitła. Co więcej, praca z czasem staje się dobrem ograniczonym, a przez to cennym. To ona daje poczucie sensu, cel, możliwość samorealizacji, uznania. Powinniśmy patrzeć na nią przez pryzmat szczytu piramidy Maslowa (potrzeby wyższego rzędu), a nie z poziomu podstawy tej piramidy (potrzeby fizjologiczne i podstawowe). A takim cennymi rzadkimi dobrami powinniśmy się dzielić, dajmy szanse pracować innym – to faktycznie brzmi jak utopia. Ale wystarczy przeanalizować ostatnie kilkadziesiąt lat. Pozornie drobne wynalazki takie jak: układ scalony, który przyspieszył rewolucję informacyjną, czy kontener, który zrewolucjonizował transport międzynarodowy to jedynie przykłady na zmniejszający się zasób pracy do wykonania przez ludzi.

Dziś w cenie jest innowacyjność a nie ciężka praca – paradoksalnie badania naukowe dowodzą, że im mniej mamy pracy tym bardziej jesteśmy innowacyjni. Tu koło się zamyka – trudno nie zgodzić się z taką logiką. Poza tym, wizja trzech godzin pracy dziennie pociąga, oj bardzo pociąga.

Trzecia teza, to świat jako globalna wioska, ale wioska bez płotów, ogrodzeń i psów pilnujących terenu. Otwarte granice, likwidacja paszportów – tak to brzmi jak rewolucja. Zwróćmy jednak uwagę, że dla części świata (tej bogatej) to się już stało, możesz mieszkać i pracować gdzie tylko masz ochotę. Jednak druga część (ta mająca niej szczęścia w trakcie narodzin, bo urodzili się np. w Senegalu, a nie w Niemczech) doświadcza świata jako sztywno podzielonych terytoriów, z czego cześć jest praktycznie dla nich niedostępna. Bergman obala mity dotyczące imigrantów, zamiast stereotypów serwuje dane statystyczne, pokazuje także jak ten wolny przepływ ludzi wpłynąłby pozytywnie na gospodarkę świata.

W książce pojawia się także coraz powszechniejszy wątek kwestionujący przydatność PKB jako uniwersalnego miernika rozwoju społeczno-gospodarczego. PKB od lat 30 XX w. stało się miarką przykładaną do państw i ich gospodarek, czy nawet społeczeństw. Cała polityka spójności Unii Europejskiej, wspierająca najbiedniejsze regiony bazuje także na wskaźniku PKB na mieszkańca odnoszonym do średniej unijnej. Z tego (statystycznego) powodu biedni nie mogą dogonić bogatych, a jednocześnie są zadowoleni, że się bogacą.

Czy nowe wskaźniki takie jak: wskaźnik trwałego rozwoju, wskaźnik dobrobytu, czy mój ulubiony, światowy indeks szczęścia są miarodajne, czy trafią do mainstreamowych publikatorów? Trudno ocenić, bo nie ważne jakie są dane – ważne kto robi statystyki. Bez wątpienia warto dziś analizować PKB, co najmniej w kontekście wskaźnika rozwoju społecznego (zaproponowanego przez ONZ) oraz Indeksu Lepszego Życia (opracowanego przez OECD).

Autor ciekawie konkluduje swoje rozważania, dziś jego tezy o dawaniu pieniędzy czy pracowaniu jedynie trzy godziny dziennie są faktycznie utopijne (stąd też tytuł książki) nawet dla nas Europejczyków. Jednak prawa wyborcze kobiet, zniesienie niewolnictwa, (nasza rodzima odmiana to pańszczyzna), czy płacenie emerytur przez państwo – również traktowane były jak utopie i to zupełnie niedawno temu.

Ścieżka, prowadząca w stronę tych utopijnych rozwiązań, jest trudna do przyjęcia przez dzisiejszych populistycznych polityków (częściej politykierów). Obejmuje ona takie działania jak: prawdziwe reformy, merytokracja, wynagrodzenia powiązane z realnym wkładem w rozwój (bankierzy ucierpią), innowacje, skuteczność, odróżnienie państwa opiekuńczego od państwa niańczącego i wolność, prawdziwą wolność.

To przepis na naprawianie świata, może naiwny przepis – ale czym częściej w debacie publicznej poruszymy te tematy, tym większa szansa, że zaczną do nas trafiać rzeczowe argumenty.

„Utopia dla realistów” pozwoliła mi spojrzeć na świat innymi oczami, z jednej strony to oczy bogatego Holendra, ale z drugiej strony to oczy badacz, który dokonał dogłębnego przeglądu badań, analiz, danych historycznych (40 stron książki zajmują przypisy! większość z przywołanych źródeł ma się ochotę przeczytać) i na nich zbudował swoje tezy.

Dziś odbiór tej książki jest zupełnie inny, jednak nasz stabilny świat dobrobytu zachwiał się w posadach i bogactwo zaczęło topnieć (statystyki pokażą czy to prawda).

Jednak Bergman odnosi się do metatrendów, pracy ubywa, programy społeczne są mało efektywne, innowacje przynoszą rozwój i pieniądze. Pandemia może okaże się drobną turbulencją na wykresach długookresowych trendów. A może będzie impulsem do zmiany sposobu postrzegania świata.

Życzmy sobie co najmniej tego 15 godzinnego tygodnia pracy.

Posted in Bez kategorii.