Benjamin Franklin Żywot własny

Benjamin Franklin (1706 – 1790) współautor deklaracji niepodległości oraz amerykańskiej konstytucji, drukarz, pisarz, publicysta, polityk, filozof i wynalazca (m.in.: piorunochron, okulary dwuogniskowe, podobno fotel bujany i płetwy to też jego zasługa), odkrył prąd morski Golfsztrom, wprowadził pojęcie elektryczności dodatniej i ujemnej.

To facet uwieczniony na studolarówce – banknocie obiegowym o największym nominale – to coś znaczy. Franklin to także ojciec samodoskonalenia, świadomego samorozwoju traktowanego jako życiowa filozofia, do tego zaopatrzona w konkretne narzędzia i wskazówki.

Przy lekturze nie możemy zapomnieć, że Żywot własny – to książka, która powstała w 1771 roku – 250 lat temu. Tym bardziej zaskakuje aktualność wielu obserwacji i przemyśleń autora.

Urodzony w Bostonie w rodzinie, która przybyła z Anglii. Jego ojciec miał siedmioro dzieci z pierwszą żoną i dziesięcioro z drugą. Benjamin był piętnastym dzieckiem i najmłodszym synem. Jedno z jego pierwszych wspomnień to: „miałem gorliwość do nauki czytania”.

Pomiędzy 10 a 12 rokiem życia pracuje u ojca przy produkcji mydła i świec, uczy się tam rzemieślniczej, fizycznej, technicznej roboty. Wszystko co udaje mu się zarobić przeznacza na zakup książek. Jako dwunastolatek zaczyna pracę w drukarni swojego brata. Z czasem pisze także pierwsze artykuły.

Szuka informacji zwrotnej – oceny swoich działań – kiedy ociec przypadkiem przeczytał jego list pisany do kolegi i skrytykował styl, wtedy Franklin zaczął wzorować się na konkretnych artykułach z gazet. Czytał, pisał treść swoimi słowami, potem oceniał swój styl – po prostu ćwiczył. Szybko też odkrył, że pisząc coś – tekst musi „odleżeć co swoje” – tzn. pisał artykuł i wracał do niego dopiero po kilku dniach, poprawiał i ostatecznie redagował – nazywał to „metodą porządkowania myśli”.

Po studiowaniu Sokratesa odkrywa, że w dyskusji używanie słów typu: „z pewnością”, „bez wątpienia” jest niebezpieczne. Znacznie lepiej sprawdzają się wyrażenia: „mam wrażenie”, „skłonny jestem myśleć”. Zauważył, że trudno przekonać ludzi dogmatycznym i niecierpiącym sprzeciwu tonem, lepiej zachęcić ich do myślenia i pozwolić im odkryć coś samym lub razem z tobą. Poza tym, nikt nie lubi wszystkowiedzących. Co więcej, jeśli masz taką postawę to mądrzy ludzie nie będą się z Tobą dzielić wiedzą – bo wiesz już przecież wszystko.

Uczenie się jest jego najważniejszym paradygmatem, także uczenie ludzi – społeczeństwa, bo to przekłada się według niego na dobrobyt. Poza swoim rozwojem, który traktuje wręcz obsesyjnie, angażuje się w wiele działań, które nazwać można edukacyjnymi. Był m. in. jednym z założycieli Uniwersytetu Filadelfijskiego. Cytuje trafne stwierdzenie Pope’a (1688-1744): „tak ucz ludzi jakbyś nie uczył ich wcale. Lecz przypominał rzeczy znane doskonale”.

Mój ulubiony cytat z Pope dotyczy administracji: „O rządów kształty głupcy niech się sporzą, Kto ma rację, Najlepszy ten, Kto najlepszą ma administrację”.

Jego życie to nie tylko pasmo sukcesów, wiele miejsca poświęca na analizę porażek (modne dziś black box thinking). Opisuje swoje błędy życiowe, ale zawsze w aspekcie tego – czego się z nich nauczył. Sukcesy zresztą analizuje podobnie – nie koncentruje się na osiągnięciach, ale na doświadczeniach, które zdobył.

Zrzeszył swoich znajomych tworząc klub wzajemnego doskonalenia się (The Junto). Panowie stawiali sobie pytania i w kolejnym tygodniu rozmawiali na te tematy. Uczyli się tym sposobem dyskutować. Było w nim 12 osób, bo uznali, że przy takiej liczbie te spotkania będą sensowne. Wielu członków chciało jednak wprowadzić do klubu swoich przyjaciół. Franklin zaproponował, aby każdy z nich dodatkowo utworzył swój klub. Wtedy zapewni się przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi klubami – swoistą dyfuzję wiedzy. Dziś nazwalibyśmy to pewnie sieciowaniem. Klub Franklina działał prawie 40 lat. A kluby zbudowane na tym pomyśle istnieją do dziś.

W Żywocie własnym znajdziemy także, bardzo rzeczowe informacje podane w bezpośredni sposób. Oto przykład: „Tymczasem trudne do opanowania namiętności młodego wieku skłaniały mnie często do przygód z kobietami złego prowadzenia, które zdarzyło mi się spotkać. Pociągało to za sobą wydatki i wielkie niewygody, ponadto zaś ciągłe niebezpieczeństwo dla zdrowia, czego najbardziej się obawiałem, a którego uniknąłem tylko dzięki wielkiemu szczęściu.” I w tym przypadku autor relacjonuje jak rozwiązał ów problem.

Był do tego stopnia self made man, że gdy odkrył, iż kazania w kościele nie mają dla niego żadnej wartości, ułożył swoją modlitwę (a nawet mini liturgię) i ją praktykował (z pełną świadomością, że ociera się to o bluźnierstwo). Do kościoła przestał chadzać.

Wracając statkiem z Londynu (miał sporo wolnego czasu) jako dwudziestokilkulatek był na tyle dojrzały, że opracował swój program rozwojowy. Bazując na biografiach wielkich ludzi wyodrębnił 13 cnót, które powinny mu przyświecać.

1 Umiar (Temperance) – „Nie jedz do otępienia, nie pij do podniecenia.”

2 Milczenie (Silence) – „Mów tylko to, co może przynieść pożytek innym lub tobie, unikaj próżnej rozmowy.”

3 Ład (Order) – „Niech wszystkie twoje rzeczy mają swoje miejsce; niech wszystkiego twoje sprawy mają swój czas.”

4 Postanowienie (Resolution) – „Postanów sobie czynić, co powinieneś; czyń bez zawodu to, coś postanowił sobie.”

5 Oszczędność (Frugality) – „Nie czyń wydatków, chyba dla dobra innych lub swego, to znaczy nic nie marnotraw.”

6 Pracowitość (Industry) – „Nie trać nigdy czasu; bądź zawsze zajęty czymś pożytecznym; unikaj wszelkich niepotrzebnych działań.”

7 Szczerość (Sincerity) – „Nie uciekaj się do krzywdzącego oszustwa; myśl niewinnie i sprawiedliwie, a kiedy mówisz, mów podobnie.”

8 Sprawiedliwość (Justice) – „Nie krzywdź nikogo wyrządzając mu zło lub pozbawiając pożytków, jakie mu się od ciebie należą.”

9 Powściągliwość (Moderation) – „Unikaj krańcowości; nie odczuwaj krzywd w tym stopniu, jak twoim zdaniem na to zasługują.”

10 Czystość (Cleanliness) – „Nie pozwalaj na żadną nieczystość ciała, odzieży czy mieszkania.”

11 Spokój (Tranquillity) – „Niech ci nie zmącają umysłu drobnostki lub też zdarzenia pospolite i nieuchronne.”

12 Surowość cielesna (Chastity) – „Rzadko używaj płci, tylko dla zdrowia albo potomstwa, nigdy do otępienia, osłabienia lub szkody w twoim czy cudzym spokoju i opinii.”

13 Pokora (Humility) – „Naśladuj Jezusa i Sokratesa.”

Cnoty Franklina, których interpretację pozostawiam indywidualnej pracy, to połowa jego „systemu”. Druga, równie ważna połowa, to narzędzie, które pozwala wykształcić i rozwijać te 13 cnót (dobrych nawyków) – czyli klasyka samodoskonalenia.

Po pierwsze, Franklin ułożył cnoty w taki sposób, że te początkowe, gdy już stały się nawykami, ułatwiały pracę nad kolejnymi. Umiar zapewniał jasność umysłu (konieczną do uczenia się). Milczenie to inaczej słuchanie, a słuchanie pozwala nauczyć się czegoś od innych. Wiedza i doświadczenie to zasoby, dzięki którym znaczni łatwiej zaprowadzić ład w głowie ale także w otoczeniu itd.

Po drugie, koncentracja na jednej rzeczy. W danym tygodniu skupiał się tylko na rozwijaniu jednej cnoty – metoda małych zmian (drobnych kroków). Cały cykl obejmował 13 tygodni i powtarzał go cztery razy w roku.

Po trzecie, systematyczne monitorowanie swoich postępów. Franklin opracował tabelkę, dla każdej z cnót na poszczególne tygodnie i na nich zaznaczał „swoje grzechy” przeciwko tym cnotom.

Po czwarte, cel. U niego było to wyeliminowanie „grzechów”.

Po piąte, regularność, wytrwałość i kluczowa rzecz w budowaniu nawyków – powtórzenia. On po prostu robił to cały czas – ćwiczył.

Co ciekawe, początkowo było to 12 cnót – autor jednak (jak zwykle) szukając informacji zwrotnej o sobie, przepytał znajomego i dowiedział się, że ludzie przypisują mu pychę. Stąd też dodał trzynastą cnotę – pokorę, aby i w tym obszarze się doskonalić.

Kolejna rzecz, to Franklin dzieli się swoim planem dnia. Zamieszcza w nim dwa pytania. Pytanie na poranek: co dobrego dziś uczynię? Oraz pytanie na wieczór: co dobrego dzisiaj spełniłem? Plan dnia wyglądał nasępująco:

5.00 – 7.00 – wstanie, mycie, odmówienie „wszechmocna dobroć” (to jego własna modlitwa, dziś pewnie powiedzielibyśmy afirmacja), rozważenie spraw dnia i powzięcie postanowień na cały dzień, przestudiowanie tabelki z „monitoringiem cnót”. Śniadanie.

8.00 – 11.00 – praca,

12.00 – lektura lub przejrzenie rachunków

1.00 – obiad

2.00 – 5.00 – praca

6.00 – 9.00 – ułożenie rzeczy we właściwych miejscach. Kolacja, muzyka lub rozrywka albo rozmowa. Przebadanie dnia.

10.00 – 4.00 – sen

Przez większość jego działań przewija się idea współpracy: biblioteki prenumerowane, sieć klubów The Junto, Towarzystwo filozoficzne a także Związkowa Kompania Ogniowa – zrzeszająca mieszkańców, którzy pomagali sobie w razie pożaru, a wcześniej ćwiczyli i zaopatrywali się w niezbędny sprzęt. To tylko niektóre z przedsięwzięć, które organizował lub im patronował.

Jego pragmatyzm porażał – kilku stronnicowa rozprawa o sposobach zamiatania ulic w Londynie, o wyższości rynsztoka na środku ulicy nad dwom rynsztokami z boków ulicy itp. Wszystko to dobrze obrazuje jego sposób myślenia o użyteczności i o tym jak drobne rzeczy posuwają nas do przodu. Dzięki tym drobnym rzeczom, osiągał odległe cele. Na przykład, zaczyna od przekonania mieszkańców kilku domów do składki na opłacenie zamiatacza ulicy wokół placu targowego w Filadelfii, a kończy (za kilka lat) na miejskim podatku finansującym sprzątanie miasta.

Opisuje swoje poczynania wojskowe podczas wojny z Francuzami. Tam też doszukamy się ciekawych obserwacji, tym razem z zakresu zrozumienia ludzkiej psychiki, zarządzania, motywowania, zasad działania grupy.

Interesuje go wszystko, w wielodniowym rejsie do Anglii poświęca czas na zgłębienie zależności pomiędzy rozłożeniem ładunku na żaglowcu, a jego prędkością. Dobitnie podkreśla na znaczenie doświadczania i obserwacji jako metody prowadzącej do celu. Zresztą właśnie szereg doświadczeń z butelką lejdejską pozwolił mu na wynalezienie piorunochronu, a obserwacja kursów statków na odkrycie prądu zatokowego.

Na uwagę zasługuje także częste odnoszenie się autora do pieniędzy. Nie mam tu na myśli banknotów, które drukował, a nawet projektował do władz stanowych, ale pieniędzy, które zarabiał i w bardzo amerykański sposób traktował jako coś normalnego. Z jednej strony potrzebnego do czynienia dobra, a z drugiej strony jednak – swoistego wyznacznika sukcesu i miernika ludzkich poczynań.

Z ciekawych cytatów:

„Silny jest ten, kto potrafi przezwyciężyć swe szkodliwe przyzwyczajenia”.

„Szczęście nie jest rezultatem wielkich chwil, które zdarzają się rzadko, ale drobnych pozytywnych wydarzeń pojawiających się każdego dnia”.

„Szkoła doświadczenia kosztuje, ale żadna inna nie potrafi lepiej wykształcić człowieka”.

Niestety Franklin nie dokończył autobiografii, to duża strata, bez wątpienia uraczyłby nas sensownym podsumowaniem i kolejnymi samorozwojowymi radami. Zastanawiający jest fakt, że ponad 250 lat temu, ktoś opracował i wdrożył własny system rozwoju, który po bardzo drobnym odświeżeniu języka można z powodzeniem stosować dziś.

Spisując drugą część swego żywota Franklin miał już 79 lat i z perspektywy czasu ocenił swoje poczynania: „…jakkolwiek nigdy nie doszedłem do doskonałości, jaką chciałem osiągnąć, przeciwnie daleko mi było do niej, jednak już sam wysiłek uczynił mnie lepszym i szczęśliwszym człowiekiem, niż gdybym tego wcale nie próbował”.

Posted in Bez kategorii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *