Blog osławiony między niewiastami oraz Vietato Fumare – czyli reszta z bloga i coś jeszcze – Artur Andrus

Obiektywizm, jest rzeczą względną, tu zatem muszę zapowiedzieć to na wstępie – nie będę obiektywny. Jestem zapalonym fanem Artura Andrusa, jego poczucie humoru, sposób mówienia, nienachalny sposób śpiewania, wyrafinowany ruch sceniczny, a finalnie wnioski, które formułuje obserwując rzeczywistość – to coś co uwielbiam. Uzupełnieniem obrazu jest jego starszy kolega z kielecczyzny Andrzej Poniedzielski (demon kabaretu, człowiek który nigdy się nie śpieszy i nader rzadko się uśmiecha) i oczywiście Grupa MoCarta, która dla mnie – człowieka pozbawionego jakiegokolwiek słuchu muzycznego jest jedynym powodem do odwiedzania filharmonii. Ten trójkąt bermudzki humoru – humoru z najwyższej półki, stanowi klasę sam dla siebie.

Przytoczone książki to zbiór felietonów Artura Andrusa publikowanych na jego blogu oraz w „Gazecie lekarskiej” i „Zwierciadle”. Nie śmiem opisywać treści, a i ducha owej twórczości oddać nie potrafię – musiałbym posłużyć się cytatami. Proponuję na początek przesłuchać kilka szlagierów A. Andrusa np. „Piłem w Spale, spałem w Pile”, „Cyniczne Córy Zurychu”, „Szanta narciarska”, „Szalona krewetka” to wystarczy aby „mieć pojęcie” o czym i jak może pisać Artur Andrus. Dodać tu należy, że proza felietonów jest bogato okraszona subtelną poezją autora. Wiersze okolicznościowe czy wręcz sytuacyjne oddają warsztat autora, ale przede wszystkim obrazują jego wrażliwość i zmysł estetyczny.

To ten typ książki, które latami leżą w dostępnym miejscu i czasami otwiera się je na chybił trafił i czyta kilka stron. Te kilka stron wystarcza na reset, oderwanie od rzeczywistości i nabranie odpowiedniego dystansu do marności tego świata.

Posted in Bez kategorii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *