Ulisses z Bagdadu – Éric-Emmanuel Schmitt oraz Niezwykła podróż fakira, który utknął w szafie Ikea – Romain Puértolas
Może się wydawać, że to dziwne zestawienie książek, można nawet uznać je za niestosowne. Tu Schmitt i przepełniona żalem opowieść o Saadzie, z drugiej strony udawany fakir i niekończąca się komedia pomyłek. Zarówno Saad jak i fakir są w drodze, pukają do bram raju, który nazywa się Europa. Pierwszy puka z rozpaczy, drugi z ciekawości. Przed jednym i drugim te bramy pozostają zamknięte. Muszą wiele przejść, aż uda się im wcisnąć chociażby stopę w drzwi do ziemi obiecanej, do ziemi która wcale nie chce ich przyjąć.
Książka Schmitta jest genialna, jej zwięzłość i prostota sprawiają, że ból i żal jest tak skondensowany, że trudno uwierzyć, iż to ten sam świat, w którym żyjemy. Tułaczka Ulissesa, samotnego, obcego, innego to droga przez mękę, droga do naszego normalnego świata. Pomimo ogromu nieszczęść to nadzieja prowadzi Saada do celu i to ona pozwala mu spotkać ludzi, którzy mu pomagają.
Opowieść Puértolasa to humor w czystej postaci. Groteskowa podróż przez Europę, specyfika poszczególnych europejskich nacji, nawet zahaczenie o Libię, setki zbiegów okoliczności i bezproblemowe podejście do życia indyjskiego fakira stanowią zupełnie inne tło do poruszenia tych samych problemów co w „Ulissesie z Bagdadu”. Walki imigrantów o każdy dzień życia, o normalność, o bezpieczeństwo, o chleb, o miłość, o szczęście.
To także drwina z części europejskich wartości, Ikea jako symbol konsumpcjonizmu nie przez przypadek trafiła do tytułu. Może to nie tyle drwina, ile pokazanie innego punktu widzenia i odmiennej hierarchii wartości.
W obydwu historiach miłość i dobro zwyciężają, bo to piękne historie. To opowieści o tolerancji i otwartości, których powinniśmy się uczyć. Pierwsza – refleksyjna, druga – zabawna. Przy jednej płaczesz, przy drugiej płaczesz, ale ze śmiechu.