Innowatorzy – Walter Isaacson
Książka autorstwa Waltera Isaacsona (1952), człowieka, który z kronikarską dokładnością napisał m.in. biografie: Jobsa, Einsteina, Leonardo da Vinci, Kissingera. Tym razem na ponad 750 stronach opisał rewolucję cyfrową – analizowaną przez pryzmat ludzi, którzy ją przeprowadzili.
Książka podkreśla dwa (a może trzy) aspekty tej rewolucji – tak różniące ją od poprzedniej przemysłowej. Po pierwsze – kluczową rolę współpracy, rolę zespołu ludzi, a nie jednostki. Po drugie znaczenie kobiet w tej rewolucji – zwłaszcza w programowaniu – czyniąc z postaci hrabiny Ady Lovelace – „ducha” całej opowieści. I po trzecie starcie dwóch sposobów myślenia – jednego, który bazuje na własności, konkurencji, zarabianiu pieniędzy, nawet swego rodzaju egoizmie i drugiego, który zakłada współpracę, otwartość dzielenie się swoimi osiągnięciami, zakładając, że inni je ulepszą i dzięki temu będziemy się rozwijać.
Historia zaczyna się w 1843 roku właśnie od hrabiny Ady Lovelace (córki słynnego poety Georga’a Byrona). Jej matka tak znienawidziła sztukę i poezję (problemy z mężem), że na siłę uczyła córki matematyki. Ada zafascynowana maszyną analityczną Babaage’a tworzy później zręby czegoś, co dziś nazywamy programowaniem – tak to kobiecie zawdzięczamy to wszystko!
Kolejne rozdziały prowadzą nas przez:
Historię powstania komputera – od urządzeń czysto mechanicznych zbliżonych do maszyn włókienniczych, poprzez przejście na technikę cyfrową, wykorzystanie lamp próżniowych, aż do tranzystorów i układów scalonych – coraz mniejszych, o coraz większej mocy. Historię komputera od COLOSSUSA, HARVARDA MARK I, czy w końcu ENIACA, który ważył 27 ton, zajmował 42 szafy i mieścił w sobie 18800 lamp próżniowych, do komputerów osobistych, laptopów i smartfona noszonego w kieszeni.
Ewolucję programowania – od powstania idei maszyny, która jest uniwersalna, która może być wykorzystywana do różnych operacji logicznych, którą wystarczy tylko „zaprogramować”, przez rolę pierwszych programistek ENIAC’a, karty perforowane, na uczeniu się maszyn i sztucznej inteligencji kończąc.
Półprzewodniki, tranzystory i układy scalone – awaryjne i drogie lampy próżniowe stanowiły barierę w rozwoju komputerów, przełomowy wynalazek opracowany przez grupę naukowców z Bell Labs wywrócił świat do góry nogami. Tani, mały tranzystor zrobiony z piasku (dokładniej to z krzemu), który praktycznie co kilka miesięcy ulepszano zwiększając jego wydajność i zmniejszając cenę (rzadko idzie to w parze) był katalizatorem rewolucji. Szybko z tranzystora powstał układ scalony a moc obliczeniowa wciąż wzrastała, wzrastała i wzrasta.
Gry komputerowe – jak zabawa, rozrywka, coś czym nie zajmują się poważni inżynierowie, ba poważni ludzie – stworzyło nową gigantyczna gałąź przemysłu cyfrowego i jak przyczyniło się do rozwoju wielu technologii. Jak poczynając od strzelania do kilku pikseli na ekranie – podobno ludzie spędzali nad tym setki godzin – szybko (raptem 50 lat), stworzono gry w wirtualnej rzeczywistości i to nie tylko takie ze strzelaniem.
Internet – jak wielu czynników i zbiegów okoliczności potrzeba było, aby za pieniądze armii USA (wybitnie zhierarchizowana struktura) naukowcy z kilku środowisk uniwersyteckich stworzyli sieć do wymiany informacji i współpracy ARPANET. Jej siła i genialność polegała na tym, że nie miała żadnej hierarchii – równorzędne węzły i równorzędne połączenia. Jak z pozoru prosty pomysł „pakietowania danych” umożliwił ich bardzo szybkie przesyłanie przez sieci o równorzędnych połączeniach.
Software, systemy operacyjne – dlaczego panowie Jobs i Gates nie darzyli się sympatią (to chyba lekki eufemizm), który z nich wymyślił Windowsa? Czy determinacja, z wyraźnymi znamionami fanatyzmu są konieczne, aby zmieniać oblicze świata, a jednocześnie stać się najbogatszymi ludźmi na świecie? Czy chęć dzielenia się swoją pracą za darmo i zaangażowanie w jej rozwój tysięcy użytkowników (LINUX) przyniosły efekty? Na tysiące takich pytań książka zawiera odpowiedzi.
Praca Waltera Isaacsona to plejada bohaterów rewolucji cyfrowej: Poczynając od hrabiny Ady Lovelace, przez takie osobistości jak: Alan Turing (test Turinga do dziś dnia służy do sprawdzania czy maszyna potrafi myśleć – na szczęście żadna z maszyn go jeszcze nie zdała), John Mauchly (który na zlecenie armii amerykańskiej pracując wraz ze kobietami – matematyczkami przyczynił się do budowy programowalnego komputera ENIAC), Gordon Moore i Robert Noyce (ojcowie układu scalonego, później założyciele Intela, Moore ma nawet swoje prawo, zgodnie z którym liczba tranzystorów w układzie scalonym zwiększała się w kolejnych latach w sposób wykładniczy), Paul Baran (urodzony w Polsce – twórca koncepcji pakietowania danych – który widział i rysował sieć komputerową jak sieć rybacką – i dzięki niemu internet po prostu działa), Linus Torvalds (twórca zalążku systemu LINUX działającego w oparciu o ideę wolnego oprogramowania, wiedział, że to właśnie użytkownicy są w stanie najefektywniej ulepszyć oprogramowanie, z którego korzystają), Tim Berners-Lee (to jemu przypisuje się protokół World Wide Web i położenie podwalin pod przeglądarki internetowe), duety: Steve Jobs i Steve Wozniak oraz Bill Gates i Paul Allen, które nie wymagają chyba żadnego komentarza w nawiasie.
To historia firm: IBM, XEROX, Texas Instruments, Intel, Apple, Microsoft, Atari, Google I setek innych, które jak w amerykańskim snie zaczynały w garażu lub w studenckim pokoju by później upaść lub stać się światową potęgą.
To historia miejsc i środowisk: Dolina krzemowa, MIT, Bell Labs, Uniwersytet Pensylwanii, Bletchey Park, CERN – autor wnikliwie analizuje warunki, które sprzyjały pojawianiu się nowych idei, twórczego fermentu, które przyciągały a czasem kreowały mądrych, zdeterminowanych ludzi INNOWATORÓW.
Każda z historii ma swoje tło – historyczne, społeczne, często psychologiczne setki nazwisk pojawiające się w tej cyfrowej podróży, to nie tylko imię, nazwisko i data urodzenia – to postacie z krwi i kości. Dowiadujemy się skąd pochodzili, jak spędzili dzieciństwo, co robili ich rodzice, kto miał wpływ na ich życie, czy byli introwertykami, których najlepszym przyjacielem była np. lutownica, czy wręcz przeciwnie – którzy z nich byli królami imprez.
Druga Wojna Światowa, zimna woja, broń jądrowa, programy Merkury i Apollo – to też motory rozwoju i to istotne – jednak to ludzka ciekawość i współpraca, a czasem konkurencja w największym stopniu przyczyniły się do rewolucji cyfrowej. Deep Blue, który pokonał Kasparowa w szachy, Watson, który wygrał teleturniej pokonując najlepszych, AlphaGo, który ograł mistrza świata w Go – medialnie tym wydarzeniom przypisuje się przełomowe znaczenie w drodze do sztucznej inteligencji. W opinii specjalistów to tylko przełomowe kroki w zwiększaniu mocy obliczeniowej i uczeniu się maszyn. To zbliża do sztucznej inteligencji, ale to jeszcze daleka podróż. Podróż, której cel dziś jest upatrywany w pracy zespołowej – jednak tym razem członkowie zespołu to także komputery, to swego rodzaju symbioza rozwijana od 100 lat: ludzie myślą kreatywnie, bo się na tym znają a komputery liczą (liczenie to szerokie pojęcie – myślą analitycznie) bo też się na tym znają.
Dla mnie największa wartością książki jest dokonane przez autora studium pracy zespołowej. Szuka i opisuje wszelkie powiązania, zbiegi okoliczności, a nawet cechy charakteru bohaterów, dzięki którym świat wykonywał kolejne milowe kroki w rozwijaniu technologii cyfrowych. Udowadnia, że to właśnie współpraca, otwartość, chęć dzielenia się wiedzą, oczywiście okraszone odrobiną konkurencji – przyczyniły się m.in. do powstania komputera, internetu a wraz z nimi nastania i rozwoju ery informacyjnej. Isaacson podsumowuje swoją analizę następującymi wnioskami:
„Kreatywność opiera się na współpracy.”
„Epoka cyfrowa może wydawać się rewolucyjna, ale w rzeczywistości opierała się na ideach odziedziczonych po wcześniejszych pokoleniach.”
„Najbardziej kreatywne okazały się te zespoły, które skupiały ludzi z możliwie szerokim wachlarzem specjalności.”
„Fizyczny kontakt pomiędzy współpracownikami zawsze wychodził współpracy na dobre.”
„Kolejnym kluczem do sformowania idealnego zespołu jest włączenie do niego zarówno wizjonerów, tworzących nowatorskie pomysły, jak i operatywnych menadżerów, potrafiących te pomysły zrealizować.”
„Jeśli mamy w dalszym ciągu utrzymać naszą symbiozę z komputerami, jeśli chcemy pozostać kreatywnymi partnerami maszyn, to musimy niestrudzenie pielęgnować źródła naszej wyobraźni, oryginalności i człowieczeństwa.”
Za Arystotelesem autor powtarza, że „człowiek to istota społeczna”, a rewolucja cyfrowa jest paradoksalnie najlepszym tego dowodem, zarówno w swoim przebiegu jak i swoich dotychczasowych owocach.